Skryte za jasną, przyjazną fasadą ściany i dach kościoła ograniczały przestrzeń w taki sposób, by od razu kierować myśli odwiedzających w odpowiednią stronę. Betonowe żebra podtrzymujące sklepienie podzielone na prostokątne kasetony, szczeliny w oknach, prosty krzyż nad ołtarzem dopełniały się nawzajem. Ten obraz tworzyło dużo linii, ale na pewno nie za dużo.
Nowak zmrużył oczy. Widział wnętrze kościoła, ołtarz, ławki, pojedyncze osoby pogrążone w modlitwie, kobietę ustawiającą kwiaty przy ołtarzu, czuł jednak, że jest tu coś więcej, tylko trzeba ogarnąć całość, wziąć pod uwagę tylko to, co najważniejsze, czyli światło i ciemność.

Bazyliszek


Kościół zaprojektowany przez wybitnego architekta specjalizującego się w budowlach sakralnych, Władysława Pieńkowskiego. Z zewnątrz nie wydaje się ciekawy – ot, kolejny nowoczesny kościół z końca XX wieku, może i ładna bryła, ale z dziwnym dachem w kształcie U-boota. Co innego jednak, kiedy znajdziemy się we wnętrzu: wszystko jest tu na właściwym miejscu, wszystkie elementy architektoniczne, przestrzeń, światło, cienie tworzą spójną całość.
Odczucia, jakie ogarniają naszego sceptycznego nadkomisarza stojącego w głównej nawie kościoła, nieco wiążą się z tym, co opisuje Jarosław Mikołajewski w interesującym felietonie, który został opublikowany dwa tygodnie przed premierą Bazyliszka.
Historia dominikanów w tym rejonie Warszawy jest dość ciekawa, ale dla fabuły powieści najistotniejsze jest to, że zakonnicy prowadzą ośrodek informacji o sektach.